15 czerwca – Brak zdecydowania kosztuje.

Przez to że się tak ociągałem z kupnem biletów, zdrożały dwukrotnie. Następnym razem koniecznie trzeba zaplanować to z większym wyprzedzeniem i nie dać na sobie liniom zarobić. Opcja z Easy Jetem podrożała jeszcze bardziej, więc został „Srajanair”. Zdecydowałem że na miesięczną podróż nie zabiorę się w 10kg plecak, dlatego dokupiłem bagaż rejestrowany. Zdecydowałem się na wylot z Dusseldorfu na Teneryfę, z której popłynę na Gran Canarię, potem Fuerteventurę i Lanzarote, skąd powrót do Dusseldorfu. Pomimo że Hellmute (moja polówka) tak mało pali i ma zasięg ponad 1100km na jednym baku, to i tak muszę doliczyć do kosztów podróży jakieś 400PLN za paliwo tam i z powrotem, tankowanie w „Reichu” mnie nie ominie. Pozostało zrobić dokładny plan podróży i powoli załatwiać sprawy związane z wakacjami. Zacząłem się także uczyć hiszpańskiego. Na couchsurfingu jest grupa wymiany doświadczeń językowych w Poznaniu. Zapisałem się tam i tym samym poznałem Marię, z którą raz w tygodniu spotykam się i powoli coś wspólnie przerabiamy. Zaopatrzyłem się też w książkę Pawlikowskiej – „Blondynka na językach”, z nagraniami na płycie, które wypchnąłem na „pendrajwa”. W sumie na początek powinno to wystarczyć, żeby tylko pozostały dobre chęci do nauki.

10 czerwca – Normalnie lecę, a tu Kanary!

Po obadaniu tematu w sieci i upewnieniu się co do lotów, byłem już na 100% pewien że lecę na Wyspy Kanaryjskie. Pozostaje jeszcze opracowanie bardziej szczegółowego planu, co nie jest jednak takie proste, ponieważ Kanary może nie są zbyt duże, ale oferują sporą różnorodność. Lotów z Polski na chwilę obecną niestety nie ma. „Srajanair” latał kiedyś z Krakowa, teraz najbliżej lata z Niemiec. Do wyboru mam Dusseldorf, Frankfurt am Main nad Manem Bremen i Karlsruhe . Jest jeszcze opcja Easy Jet z Berlina, nieco droższa, tylko potrzebuję mieć dokładny plan, skąd, dokąd i jak z powrotem.